Wtorek
2025-12-16
2:32 PM
Formularz logowania
Wyszukiwanie
Kalendarz
«  Październik 2014  »
Pn Wt Śr Czw Pt Sob Nie
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031
Archiwum wpisów
Mini-czat
Przyjaciele witryny
  • Załóż darmową stronę
  • Internetowy pulpit
  • Darmowe gry online
  • Szkolenia wideo
  • Wszystkie znaczniki HTML
  • Zestawy przeglądarek
  • Statystyki

    Ogółem online: 2
    Gości: 2
    Użytkowników: 0

    Ciekawa Ferajna

    Blog

    Główna » 2014 » Październik » 17 » Wieczny wędrowiec - część szósta
    1:23 AM
    Wieczny wędrowiec - część szósta

    WITAM

     

    Dobra...to dzisiaj nieco inaczej.   

    Wstępnie wiecie już, jakie były realia i warunki w takich państwowych placówkach, czyli w jednych bywało tragicznie, a w drugich całkiem znośnie i tak zresztą je wspominam. Oczywiście tęsknota za rodziną zawsze była, ale bynajmniej te domy dawały wyżywienie, dach nad głową, opiekę i pomoc w nauce, rozwijały więź i wzmacniały odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale i za kolegę, tworzyły współzawodnictwo i uczyły podstaw altruizmu, pomocy innym oraz słabszym, czy wreszcie znanej już wszystkim z ówczesnych czasów socjalistycznych, akcji społecznych pod hasłem: "wykuwamy w trudzie i znoju przyszłość Narodu"

    Chodziliśmy często na pola zbierać stonkę rolnikom lub pomagaliśmy przy wykopkach, gdy dyrektor zarządził taką akcję, bo ktoś tam sobie z biednych gospodarstw nie radził i przychodził do dyrekcji, by dała jakiekolwiek wsparcie...itd.
    Wychodziła wtedy prawie setka dzieciaków i w dwa dni pole było czyste, jak łza, a my uczyliśmy się pracy (ja przy takiej okazji nauczyłem się  pierwszy raz prowadzić traktor - duma była szalona) - wszystko społecznie, bez wynagrodzenia, ale robiono potem ognisko, sutą kolację, słodycze i zabawy...

    Ale ja nie o tym dzisiaj chciałem...po co opisywać codzienne życie, obowiązki, apele, naukę?..itd. 

    Byłem już takim rozwiniętym chłopcem, czas biegł nieubłaganie do przodu i zdmuchnąłem właśnie czternaście świeczek.
    Gdyby nie to, że czwartą klasę musiałem powtarzać (dobre pół roku przeleżałem w szpitalu), to za parę miesięcy byłbym już na "wolności"...tzn. tak zwanym absolwentem.
    Należałem do grupy tzw. średniaków, potem były starszaki (ósma, ostatnia klasa), obiekt naszych westchnień, gdyż mogli oglądać filmy po 20:00 i prawie oficjalnie pili browarek...grupy maluchów nie wspomnę, bo oni nic nie mogli.  
    Niekiedy trafiały się drobne skandaliki, gdy któregoś namiętnego chłopca przyłapano w pokojach dziewcząt po 22:00, od której to godziny zaczynała się cisza nocna. Owszem wychowawcy robili częste pogadanki, na te drażliwe tematy, ale z naciskiem na nieodwiedzanie pokoi dziewcząt po zmroku. Nic natomiast nie wspominali o zagrożeniach przed tą samą płcią...hm 

    Mnie tam, tymczasem bardziej interesował mój nowy łuk i strzały, niż amory, aczkolwiek natura dawała znać o sobie...szczególnie wieczorkiem po zgaszeniu światła w sypialni.
     A także w łaźni podczas wspólnej kąpieli pod prysznicem - nie było kabin, tylko dwie długie rury w poprzek łaźni, pod którymi stawało rzędem kilkunastu śmiałków i myło sobie wzajem plecki. 
    W każdym razie, w pewnym okresie zaczęło narastać we mnie ogromne podniecenie i budzić się powoli, nieporadnie moja seksualność.

    W naszych małych główkach i króliczych serduszkach, szalała burza hormonów, myśli i uczuć...i ciężko było nad tym zapanować.

    Następna część może was zaskoczyć lub nawet zbulwersować, ale nic nie poradzę, że piszę pod hasłem: "Prawda Czasu, Prawda Ekranu"

     

    cdn.

     

    Pozdrawiam


    OSKAR

     

     
     
    Wyświetleń: 503 | Dodał: Oskar | Tagi: amory, akcje, łaźni, seksualność, wychowawcy | Rating: 0.0/0
    Liczba wszystkich komentarzy: 0
    avatar