Wtorek
2025-12-16
7:24 AM
Formularz logowania
Wyszukiwanie
Kalendarz
«  Listopad 2014  »
Pn Wt Śr Czw Pt Sob Nie
     12
3456789
10111213141516
17181920212223
24252627282930
Archiwum wpisów
Mini-czat
Przyjaciele witryny
  • Załóż darmową stronę
  • Internetowy pulpit
  • Darmowe gry online
  • Szkolenia wideo
  • Wszystkie znaczniki HTML
  • Zestawy przeglądarek
  • Statystyki

    Ogółem online: 1
    Gości: 1
    Użytkowników: 0

    Ciekawa Ferajna

    Blog

    Główna » 2014 » Listopad » 25 » wieczny wędrowiec - część piętnasta
    1:14 AM
    wieczny wędrowiec - część piętnasta

    WITAM

     

    To jedziemy dalej...na czym to ja skończyłem?
    Aaaa...wylali mnie ze szkoły górniczej (właściwie nawet jej nie zacząłem) i tylko raz się załapałem, że zwieźli nas na taki ćwiczebny chodnik w kopalni, abyśmy sobie pozwiedzali i zobaczyli o czym będziemy tu się uczyć, i jak będzie w przyszłości wyglądać nasza praca...wrażenie było, a jakże.

    W Orłowie, a szczególnie w szkole ponabijali się ze mnie, że skoro mnie odrzucili w Bytomiu, to pewnie mniej węgla w tym roku będzie w kraju, a Gierek nie domknie pięciolatki, gdy zabraknie takiego zucha i przodownika pracy...ale co mi tam.
    Puściłem te gadki kantem, bo czym byłoby życie bez poczucia humoru?...tragedią.
    Szaruwa ciągnęła się niemiłosiernie. Nie potrafiłem się odnaleźć na powrót w tym Orłowie i przy życiu trzymała mnie jedynie myśl, że wkrótce za parę miesięcy wyjdę na wolność, że nikt nie będzie mi robił apeli, sprawdzał, napominał, że zawsze założę swoje buty i nikt nie będzie buszował w mojej szafce.
    A propos tych butów...kurcze, głęboka zima i mróz, że drzewa pękają i zaspy po pas, a ja rano zamarudziłem w toalecie, bo mnie coś zemdliło.
    Nagle patrzę, że już cisza w całym pałacu i wszyscy od kwadransa w szkole, więc biegiem do szafy i szybko się ubieram, żeby choć  na drugą godzinę lekcyjną zdążyć (dobre dwa kilometry dreptania) i nagle się wkarwiłem - nie ma moich butów zimowych i kurtka też inna wisi w szafie, nie moja!!

    Co było robić...przecież nie polecę teraz z płaczem na skargę do buca (obecnego dyrektora), więc wrzuciłem na siebie co było i hejta w drogę - czyli jakieś znoszone letnie sandałki i wiatrem podszytą kurteczkę, właściwie pelerynkę.
    Jakimś cudem dotarłem, sztywny z zimna i padłem przy drzwiach szkoły. Wnieśli mnie, rozgrzali kocami i gorącym mlekiem, a potem odstawili do bidulca. Miałem tydzień wolny w łóżeczku...haha...laba.
    Tak właśnie było w tych domach dziecka, że żadnej intymności i prywatności, wszystko niemal wspólne i każdy brał, jak chciał.
    Gdy na czymś ci naprawdę zależało, to musiałeś to sprytnie schować lub dźwigać ze sobą...taki urok tych domów był.

     I nadeszło wreszcie moje przeznaczenie.

    Bogowie lub moja patronka, planeta Uran postawiła na mojej drodze Grażynkę, moją przyszłą żonę.
    Przybyła do naszego bidulca bogini, młodziutka stażystka, jako pani psycholog, pedagog i coś tam jeszcze, bo kończyła też filologię polską i bibliotekarstwo.
    Na imię miała Grażyna i była obiektem westchnień wszystkich chłopców, których wezwała do siebie na pogaduszki psychologiczne.
    Po prostu chodząca dobroć i nieziemsko urocza, piękna kobieta.
    Lubiłem z nią rozmawiać i być w jej towarzystwie do tego stopnia, że nieraz specjalnie podstawiłem komuś nogę i prowokowałem zaczepki, byle tylko znaleźć się u niej na "dywaniku" i wysłuchać pouczeń...etc.
    Ale odkryła to szybko (jak przystało na psychologa) i zrobiło mi się wstyd, więc później  musiałem każdego z osobna przepraszać.
    I tak mijały kolejne dni, a ja wprost nie mogłem się doczekać przyjazdu naszego anioła z Inowrocławia. Wypatrywałem jej na przystanku i odprowadzałem, gdy już wracała do domu.
    Wrzuciłem ją nawet na listę marzeń sennych i nocnych polucji...hah

    Nigdy bym wtedy, nawet w najśmielszych marzeniach nie pomyślał, że będzie za parę lat moją żoną.
    Powiedzcie...czy można się było nie zakochać w tym uroczym  pedagogicznym ciałku? 

     

     

    Moje całe przyszłe życie zawisło na tej jednej fotografii...wszystko co później robiłem, tak naprawdę, robiłem poodświadomie dla niej.

     

    cdn.

    OSKAR

     



     

    Wyświetleń: 529 | Dodał: Oskar | Tagi: planeta Uran, Gierek, stażystka, Grażyna | Rating: 0.0/0
    Liczba wszystkich komentarzy: 0
    avatar